Autor |
Wiadomość |
Główny Szefik Zła |
Wysłany: Pon 14:22, 09 Kwi 2007 Temat postu: |
|
Gapili się na siebie przez 13 dni i 13 nocy, a potem Dark Gibson ziewnął. Tę chwilę nieuwagi Gandzialf wykorzystał i przeciął w pół Gibsona, a ten runął na ziemię.
-Cha! - szyderczo zaśmiał się czarodziej. - I co teraz?
-Khhh... Khhh... Khhh...
-No co? Ścierwo jedne... - rzekł z pogardą Gandzialf, kopiąc ciało Gibsona.
-Khhh... Khhh...
-Żałosne... - powiedział Gandzialf, udając się w kierunku wyjścia.
-Tak! - krzyknął ostatnimi resztkami sił Gibson.
-?
-Tak! TAAAKKK!
-?
-PiS wygrał wybory!
-What the f*ck?!
-Na to właśnie czekałem.
Gibson wykorzystał to, że Gandzialf był już trochę zdezorientowany i odciął mu głowę.
-Cha! Cha! Cha!
-Khhh... Khhh...
-I co teraz? Huh?
-Khhh... Khhh...
-Zdychaj! - rzekł z pogardą Gibson.
-Khhh...
-Śmierdzisz. Idę sobie... Pfffeee...
-Khhh... Ufff... - Gandzialf zdechł.
Gibson ruszył przed siebie. Po co? A kogo to obchodzi? Lubi spacerować i tyle.
...
Rozkład ciała Gandzialfa nie przebiegał normalnie. Był wolny i bardzo... Wolny. Było to tempo ropadu uranu, a więc... Ku*wa!
-Cha! Cha! Cha! CHA! CHA! CHA! CHA!!! CHA!!! CHA!!! |
|
MagicYuri |
Wysłany: Nie 21:45, 08 Kwi 2007 Temat postu: |
|
- Jak ja was wszystkich kocham! - krzyknął entuzjastycznie.
- Mówisz do siebię czy do szczurów i termitów? - powiedział zdziwiony Dark Gibson.
Początkowo nasz mistrz nie zrozumiał tej wypowiedzi, ale to się zmieniło gdy przebudził się ze swojego utopijnego snu, wokół niego nie było nikogo i niczego, okazało się że wszyscy gdzieś znikli a dom penetrują szczury i zżerają termity.
- ..... BUEHEHEHEEEEEE!!!!! - rozbeczał się Gibson.
- O matko! I teraz będziesz tak siedział i beczał tak?! - I siedział i beczał przez 13 godzin. - ok... nic nie mówiłem...
- AHA! - wparował przez stare drzwi (a raczej kilka zbitych gwożdziami desek) nie kto inny jak Gandzialf. - Szukałem was wszędzie! Nawet At World's End! Ale dopiero tam wpadłem na to że możecie być tutaj! I miałem rację!
- chlip... a... co to jest... chlip, chlip... ad łorlds end? - zapytał przez łzy Gibson.
- Takie fajne miejsce... daleko z tąd... spodobało by ci się tam wiesz?
- A rosną tam stokrotki?
- Dżizus... dobra, dosyc tego! Czas na zmianę rządów! Wprowadzam V Rzeczpospolitą Bi*ch! - Wydarł się Dark Gibson po czym przejął kontrolę nad Gibsonem. - Ha ha HAA!!! Teraz to ja jestem wszechmocny! NIKT mnie nie powstrzyma!!!
- Dark Gibsonie... co ty za przeproszeniem pie**zysz?! - Zapytał groźnie Gandzialf.
- Zaraz ci pokażę starcze! Dotychczas byłem spokojny i cierpliwy, znosiłem głupotę i kretynizm wtórny tego imbecyla jakim jest mój pierwowzór ale już mam dość!!!
- Taaa? I co jeszcze? - sarkastycznie zadrwił Gandzialf. - Co ty niby potrafisz co?
- WSZYSTKO!!! Posiadam MOC jakiej ty nigdy na oczy nie widziałeś!
- Hę?
- [i]Jest więcej na tym Świecie rzeczy aniżeli śniło się waszym filozofom...[/i]
- Że co?!
- ... G*wno stary dziadzie! Teraz poznasz nature parwdziwej potegi tego Matoła Gibsona, potęgi której on nie potrafi wykorzystać! Przedsmak mieliśmy wtedy kiedy Gibson chciał iść do tego miasta, to wtedy zrozumiałem jak taki matoł może mieć tyle szczęścia, tyle farta by wygrywać z każdym który stanie mu na drodze! Ale dość już powiedziałem... Walczmy!
Z małego palca prawej ręki Gibsonowi pojawiłą się dłuuuga świecąca na czerwono.... gazrurka. Gandzialfowi wyrosłą podobna tylko że niebieska. Stanęli naprzeciw siebię, gotowi do epickiej walki, Dark Gibson Vs. Gandzialf Ściekowy... |
|
Główny Szefik Zła |
Wysłany: Śro 21:20, 10 Sty 2007 Temat postu: |
|
Ponieważ Gibson nie był mistrzem nawigacji, podróż trwała blisko 30 dni. Po drodze odpadł gdzieś Gandzialf, bo dał się złapać przez jakiegoś pałkarza czy coś. Tak też po tych nieszczęsnych 30 dniach...
-Coś czuję!
-Tak, puściłeś bąka!
-To też! Ale... Czuję również tą woń... Tak śmierdzi tylko stary silnik spalinowy... BIELIKA!
-Super...
-Jesteśmy w domu!
Gibson "wyrwał dzidę" do przodu.
-Za jakieś 10 minut będziemy na miejscu! Hura! Hura! HURA!!!
-Super...
Po 10 godzinach szaleńczego biegu Gibson dotarł na miejsce i...
-Co to jest, do jasnej cholery?!
-Hmmm... Świnoujściois...
-CO?!
-Spójrz na ten znak.
-No rzeczywiście. Co się stało z tym miastem? Jeszcze zanim je opuściłem była to zwykła wieś, a teraz... Teraz to jest jakaś gigantyczna metropolia. Wszędzie spaliny, drapacze chmur, śmierdzące kanały... Co robić?
-Hmmm... A dlaczego niby tutaj jesteśmy?
-?
-BO TAK CHCIAŁEŚ!
-Tak? Bez jaj?
-Tak, bez jaj...
-Acha...
-No to... Co robimy, mistrzu?
-Hmmm...
Po jakiś 20 godzinach intensywnego myślenia, Gibson doznał olśnienia.
-Pójdziemy do mojej chaty!
-Świetnie...
-Tylko... Hmmm...
-Co?
-Skoro to już nie jest to stare, dobre Świnoujście to...
-No co?
-Mogę mieć problemy ze znalezieniem drogi...
-Wiesz co? Już mieliśmy tyle problemów i tyle wpadek, żeby NIC mnie nie zaskoczy...
-Co racja, to racja! No to... IDZIEMY! - krzyknął z entuzjazmem Gibson.
Rozpoczęła się droga przez mękę. Gibson za nic w świecie nie mógł znaleźć drogi do domu, mimo iż był genialnym nawigatorem i władał 120 językami.
-Mam dość...
-Czuję, że to już niedaleko!
-Mowiłeś to tydzień temu...
-Ale... Tym razem... TAK! Słyszę to MÓJ PIES!!! To charakterystyczne szczekanie...
-To przecież twoję bąki, których dźwięk ulega wyjątkowo intensywnym modyfikacjom, ponieważ od lat nie zmieniłeś gaci!
-NIE! Już idę, piesku! Nie denerwuj się!
Gibson "wyrwał dzidę" przed siebie.
-Ale się tu na Siemiradzkiego Strit pozmieniało... - mruknął pod nosem nasz hiroł.
Po jakiejś minucie biegu Gibson był już na miejscu.
-Tak! Poznaję! Ta bramka! Trzeba ją przeskoczyć, bo klucz gdzieś zgubiłem po drodze. Tata będzie zły...
Gibson przeskoczył ogrodzenie.
-No! Teraz już tylko przywitać się z rodzinką, zjeść wspólny obiad, pójść na górę i wreszcie się wyspać!
Nasz bohater zapukał do drzwi i...
-Kaman!
Nikt nie otworzył...
-Co jest?
Gibson nacisnął klamkę i... Otworzył drzwi.
-Jest tu ktoś?
-Tak, Marcin! Chodź! Tyle na ciebie czekaliśmy. Myśleliśmy, że już nigdy nie wrócisz!
-Już idę!
Marcin zdjął buty, kurtkę jak każdy kulturny człowiek.
-Umyj ręce, synku!
-Dobrze!
Umywszy ręce, brudny, zmęczony Gibson zasiadł do stołu. Wszystko było dokładnie tak, jak wiele lat temu. Przypomniał sobie, jak to lata temu siedział przy stole i już miał się zabrać do swojego wielkiego, smakowitego schabowego, aż nagle coś kazało mu wyjść z domu i iść przed siebie.
-Tyle na ciebie czekaliśmy, synku! Musisz być głodny po tak długiej podróży.
Co z tego, że minęło tyle lat? Wszystko było bezbłędnie czyste i wyglądało równie smakowicie, co lata temu. Schabowy również się nie zmienił. To się nazywa constar'owska jakość kononowiczowa!
-Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej... - do takiej to błyskotliwej konkluzji doszedł nasz hiroł... |
|
MagicYuri |
Wysłany: Pon 18:04, 08 Sty 2007 Temat postu: |
|
No więc czyńmy naszą powinność i pomóżmy naszym bohaterom .
A więc szli i szli dalej przez lasy, drogi, szlaki, bagna, rzeki, mosty, tory kolejowe, miasta, wsie, gminy i województwa aż tu nagle, na pewnej ulicy, 13 dni drogi później, Gibson przystanął w miejscu...
- Dobra... będę z wami szczery... - powiedział.
- O, to coś nowego. - dodał Dark Gibson.
- O co chodzi? - zapytał Gandzialf.
- ...Zgubiłem się...
- Hmmm... Dlaczego mnie to nie dziwi?! - wzburzył się Dark Gibson.
- Ale mam pomysła! Kurde! Ja wiem co! Zapytamy Karola o drogę! Karol! Którędy do Władcy Pierścienic? - ale słychać było tylko ciszę... i szum, niczym szum morza. - Kaaaarooooool! Gdzie jeeeeeesteeeeeeś?! - Dalej cisza. - Eee... czy ktoś widział Karola?
- Nie... od 13 dni... - z ironią w głosie odparł Dark Gibson.
- Czyli przez 13 dni błądziliśmy bez celu idąc w złym kierunku?! - wzburzył się teraz Gandzialf. Pięknie!
- Chwila, chyba widzę tam jakiś drogowskaz. Gibson Młocie! Podejdź tam bo gałęzie zasłaniają napis!
Jak mu kazano tak zrobił. I oczom naszych hirołów ukazał się napis: ŚWINOUJŚCIE 2KM.
- To... to mój dawny dom... - wykrztusił z siebię Gibson.
- No i co z tego. Nic tu nie ma! To dziura! W dodatku głębsza niż ta z której się wygrzebałeś! - dadał alter ego.
- Twoje alter ego ma rację Gibsonie. Tylko ból na ciebię tu czeka. Do Warszawy wracać musimy!
- NIE!!!!!! - Wydarł się Gibson nienaturalnym, bez przesady wręcz demonicznym głosem przy akompaniamencie nagle wzmożonego wiatru i czerwonych oczu... jakby uśpiona siła się w nim obudziła nagle... - PÓJDZIEMY DO ŚWINOUJŚĆIA!!!!!! - w takiej samej otoczce wypowiedział głośno Gibson.
- Proszę proszę... jednak ta ofermowata ofiara losu wcale nie jest taka ofermowata... - dodał z lekkim zadowoleniem Dark Gibson. - Z tego frajera jeszcze mogą być ludzie ...
- Eeeee no to... w drogę! - szybko odparł Gandzialf. |
|
Główny Szefik Zła |
Wysłany: Nie 20:17, 07 Sty 2007 Temat postu: |
|
-Jestem sługą Władcy Pierścienic. Przysłał mnie tutaj po was. Mam was do niego zaprowadzić. - powiedział z pełną powagą i kamiennym wyrazem twarzy Karol.
-Acha... - rzekł z otwartą japą Gibson.
-No to idziemy! W drogę! - krzyknął z entuzjazmem Gandzialf.
No i ruszyli w drogę. Szkoda tylko, że nie zauważyli, że Karola złapała sraczka i utknął w kiblu na tydzień. Czyli... Ruszyli bez niego...
-Ludzie? Gdzie wy jesteście? Ej! Jak chcecie dojść do Władcy Pierścienic? Przecież nie znacie drogi! Ej! Słyszycie mnie? Ej!
Tak też cała nasza super ekipa opuściła Warszawę i ruszyła przed siebie. Kiedyś gdzieś na pewno dojdą... Tylko... Kiedy? Trochę to potrwa, biorąc pod uwagę niezwykłe zdolności nawigacyjne Gibsona, który sam się ogłosił nawigatorem. Oj, biada naszym bohaterom! Jak to dobrze, że to my, forumowicze, możemy kierować losami naszych hirołów. Nie są zdani na łaskę losu... Oj, jak to dobrze! |
|
MagicYuri |
Wysłany: Nie 19:58, 07 Sty 2007 Temat postu: |
|
Oczom ukazał się gruby facet o wielce posępnej minie.
- Norek gdzie moja... Ooo a co tu się dzieje?! Ludzi obcych do domu sprowadzasz?!
- Ale Karol... to przyjaciele kanalarze... spotkałem ich pod centralnym no i sam wiesz... człowiek w potrzebie i te sparwy...
- Ja ci dam człowieka w potrzebie! Zaraz jedynym człowiekiem w potrzebie będziesz ty!! Okraść cię mogą przecierz Norek!!!
- Przepraszam bardzo ale my przybywamy w zamiarach pokojowych... - wtrącił się Gibson.
- Mów za siebię... - dodał Dark Gibson.
- Chwila moment! Nie słyszał pan tamtych syren? - wtrącił się też Gandzialf.
- Syren? Syren?! Zaraz to tu będą syreny jak policję wezwę! Już mi stąd!!
- Wnet wszyscy zaczęli zbierali się do wyjścia, Norek też.
- Nie ty Norek! Ty zostajesz tutaj!
- Nie! - zaprotestował Gandzialf. - Potzebujemy go! On jest Władcą pierścienic!!!
Karol chciał coś dodać ale dziwnie zamilkł. Jakby określenie "Władca Pierścienic" go zaczarowało. Chciał coś powiedzieć ale w tym momencie do mieszkania przez okno (znowu) wpadł nasz stary znajomy: Tomcio drech z przedszkola z gazrurką w łapie, tym razem nie towarzyszły mu drechy tylko dwaj zamaskowani wojownicy ninja, też z gazrurkami.
- BUAHAHAHA! MYŚLELI ŻE CO?! ŻE MĄDZI?! NIKT MONDŻEJSZY OT TOMCIA!!! SZEFUNCIO LORT MATER UCIESY SIE JAK MU WŁATCE PIERSCENIC PSZYPROFADZE!!! DA KOKSIKU HAHAHA!!! BRAĆ GO!!!
Ninjasy pochwyciły Norka tak szybko jak Ryu Hayabusa wyprowadza cięcia i wszyscy trzej znikli w mroku słysząc jedynie coraz cichszy głos oddalającego się Norka:
- Kaaaaaarooooooool!!!!!!.......
- I co teraz? - odezwał się pierwszy Gibson. - On jest Włatcon... tfu, Władcą Pierścienic! Musimy go odzyskać!
- Norek... - odezwał się Karol. - Nie jest Władcą Pierścienic...
- Co?! - zdziwili się wszyscy.
- A ja się tego spodziewałem. - dodał alter ego Gibsona.
- Jam jest... - stwierdził Karol.
- Tego już nie... |
|
Główny Szefik Zła |
Wysłany: Nie 19:32, 07 Sty 2007 Temat postu: |
|
Wszyscy leżeli w kawalerce Norka i gapili się w sufit.
-Nie mogę spać. - powiedział Gandzialf.
-Dzisiejszy dzień był pełen wrażeń... - wzdychał Norek - Było naprawdę bosko! Lymp Wpyskit i te sprawy...
-Tak, tak... - przytaknął Gibson, który już chyba mistrzem w przytakiwaniu jest.
-A mnie boli głowa i cały czas przewijają mi się przez myśl te słowa... "I know why you wanna hate me". Coś w tym jest...
-Hu kers? Liczy się fakt, że słyszałeś Lymp Wpyskit, Gandzialf. - rzekł Norek.
-Taaa... - znowu przytaknął Gibson.
Nagle... Usłyszeli syrenę policyjną. Wszyscy się zerwali tzn. tylko Gandzialf...
-O co biega?
-Nie wiem. Kładź się!
Puk, puk!
-Łodahel?
-Ja otworzę. - powiedział Gandzialf.
Puk, puk!
-Już, już... Bez pośpiechu. Kto tam?
-To ja...
-Kto?
-Otwieraj!
-Dobra, dobra... |
|
MagicYuri |
Wysłany: Nie 19:18, 07 Sty 2007 Temat postu: |
|
- Ekhm... zgłodnieliśmy trochę więc wpadliśmy do tej knajpki... jakieś pączki tu dają? - zapytał posterunkowy.
- Eee... chyba nie... To KFC jest panie policjanice. - Odpowiedział Gibson.
- Że co? Damn! Znaczy że chłopaki znowu mnie nabrali na tego starbucksa! Już ja ich dorwę! - Wykrzyczał po czym wybiegł.
- Pączki? Pączki?! To po to skończył się koncert Lymp Wpyskit bo jakcyś gliniarze pączków chcieli?! Aaargh!!! - zdenerwował się Norek.
- Buuuuu... - zapłakał Gibson.
- Cisza! W weźcie się w garść! Głodny jestem! Chce hamburgera! Albo innego fast fooda! Byle szybko!
Wszyscy trzej wpadli do kuchin i tam dorwali się do zapasów. Gdy już wszyscy się nażarli postanowili że wpadną do Norka żeby przespać noc. Ale to nie był koniec wrażeń na ten dzień... |
|
Główny Szefik Zła |
Wysłany: Nie 18:01, 07 Sty 2007 Temat postu: |
|
Zastali jakiegoś DJ'a...
-Siema! Jestem Didżej Litfal i jestem członkiem zespołu Lymp Wpyskit. Zaraz puszczamy zaje*iście głośnego plejbeka. Lepiej spie*rzajcie, gdzie maryśka rośnie, bo ogłuchniecie.
-OK, OK... Nie jesteśmy aż tak bardzo głodni. - powiedział przestraszony Gandzialf.
-NIE!!! - krzyknęli razem Norek i Gibson.
-Co?! Powaliło was?! - krzyknął Dark Gibson.
-Ja kocham Lymp Wpyskit! - powiedział ze zdecydowaniem Norek.
-Ja też! - przytaknął Gibson.
-O nie... - załamał się Gandzialf.
-Nie możemy przegapić TAKIEJ okazji! - krzyknęli Gibson i Norek.
-To my sobie pójdziemy... - powiedział Dark Gibson.
-Ja mogę, ale ty nie możesz. - powiedział Gandzialf.
-Co racja, to racja.
-Lecimy! - wrzasnął Litfal - Lymp Wpyskit stajl!
Z gigantycznych głośników wydobył się potężny dźwięk. Wszystko zniszczył natychmiast. Krzesła w mgnieniu oka zamieniły się w drzazgi, popękały szyby... Jednym słowem: DEMOLKA. Gibson i Norek byli w siódmym niebie.
-Oł, je! - krzyknął Litfal - Dajesz Fred!
Wyskoczył jakiś wytatuowany koleś w czarnych spodniach i zaczął się drzeć.
-I'M 'A DO THINGS MY WAY! IT'S MY WAY! MY WAY OR THE HIGHWAY!
-Dajesz Take A Look Around! - wrzasnął DJ.
-I KNOW WHY YOU WANNA HATE ME!
-YEAH!!! - krzyknął Litfal - Dajemy!
-Rządzicie! - wrzasnęli Gibson i Norek.
-Moje uszy!!! AGRH!!! - krzyczał Gandzialf, który nienawidził głośnych dźwięków.
-Jak to dobrze czasem być tylko czyimś alter-ego... - rozmyślał sobie Dark Gibson.
-SOMEDAY YOU'LL SEE THINGS MY WAY!!! O KU*WA!!! POLICJA!!!
-Zwijamy się! Nara, chłopaki!
Wszyscy członkowie zespołu zwinęli się w mgnieniu oka.
-Ale fajnie! Litfal zostawił nam swój sprzęt. - powiedział uradowany Gibson.
-WOW! - wrzasnął zafascynowany Norek.
-Trzeba zwiewać, Gibson! - mówił Dark Gibson.
-Czy to już koniec? - zapytał Gandzialf, powoli wstając z podłogi - Koniec... Uff...
-Policja! Stać!
-Szit! - rzekł zrezygnowany Dark Gibson. |
|
MagicYuri |
Wysłany: Nie 17:35, 07 Sty 2007 Temat postu: |
|
I tak wszyscy wybrali się do KFC. Długo im zajeła ta podróż, bo aż 1h 30min. Wiadomo nie od dziś że Warszawa nie jest mała, a że bilety komunikacji miejskiej są dość drogie woleli zaoszczędzić. No i zdrowie troszkę pokrzepić...
- Już nie mogeeeee!!! Daleko jeszcze!!!??? - Wydziera się ostatkami sił Gibson.
- Już niedaleko! Już! - uspokaja sytuację Norek.
Tak w miłej atmosferze sobie wędrowali. Aż tu nagle odezwał się ściszonym, jakby tajemniczym głosem:
- Jesteśmy śledzeni.
- Przestań mnie wyzywać od śledzi! - Wydarł się Gibson.
- Nie wyzywam cię od śledzi tylko mówię że jesteśmy ŚLEDZENI!
- Ahaaa... gdzie?
- Tam, na dachu za tym niebieskawym biurowcem...
Gibson spojrzał się we wskazanym kierunku, i faktycznie ciemna postać trzmychneła w ciemność.
- O kominiarz!
- O Boże.... - poraz niewiadomo który, załamał się Dark Gibson.
- Ej! Cisza tam z tyłu! - wtrącił się Gandzialf.
I cisza nastała. A po długim marszu (i kolejnych spostrzeżeniach tajemniczych intruzów przez Dark Gibsona) w końcu dotarli do KFC. Ale zamiast sporej ilości ludu, kelnerek i studenckich sprzedawców/czyń w środku... |
|
Główny Szefik Zła |
Wysłany: Nie 16:51, 07 Sty 2007 Temat postu: |
|
-No i co teraz robimy? - zapytał Gibson, który tradycyjnie nie wie, co się wokół niego dzieje.
-Hmmm... To zagwostka! - rzekł Gandzialf.
-Zróbmy sobie przerwę śniadaniową! Każdy normalny człowiek zaraz po obiedzie je śniadanie! - krzyknął z entuzjazmem Norek.
-Nie sądziłem, że Władca Pierścienic to taki matoł... - powiedział zażenowany Dark Gibson.
-On nie jest matołem... On jest tylko...
-Matołem!
-Nie. On jest... Jakby to powiedzieć...? Przeciętny inaczej. Kiedyś grał dużo w karty i wszystko przegrał, i żona go rzuciła...
-Ta kobieta musiała być ślepa. - rzekł z ironią Dark Gibson.
-Aj, zamknij się!
-No dobra, dobra...
-No więc tak... Norek jest nam potrzebny. Ma ogromną moc, ale nie potrafi jej wykorzystać, gdyż jest...
-Ma...
-Nie przerywaj mi!
-OK, OK...
-Jest... Inny. Kiedyś pracował w Czarnobylu. Pewnego dnia wybuchł uran, bo jakiś kretyn nie uszczelnił jednego z 1 963 527 480 zaworów. Nikomu nic się nie stało. Tylko właśnie Norek miał pecha i stał akurat pod tym nieszczelnym zaworem. Trzy krople uranu spadły mu na głowę i doznał urazu mózgu. Lekarze operowali go potem w piwnicy zalanej do kostek przeterminowanym plutonem, bo to było jedyne miejsce w całym kompleksie laboratoryjnym wolne od promieniowania. Mimo wszystkich przeciwności losu udało im się go uratować. Główny chirurg, który go operował zyskał wielką sławę i zafundował sobie nowe stopy, bo przeterminowany pluton z piwnicy mu je przeżarł. A Norek gdzieś zniknął...
-A skąd wzięła się jego wielka moc(z)?
-Jak uran przeżarłby ci 99,99% mógzu, to też zyskałbyś takie zdolności. Jest on w stanie manipulować zawartym w sobie uranem. Tylko trzeba go tego nauczyć. Podobno nawet sam próbował i do jakiegoś klasztoru się zapisał, gdzie go Chuck Norris uczył, ale szybko zrezygnował, bo trzeba było bulić 1 000 000 $ za lekcję.
-Rozumiem... To naprawdę ciekawa historia...
-Czy ja wiem?
-No to co robimy?! - zapytał z entuzjazmem Norek, wstając z ławki.
-Chodźmy na hamburgera! - zaproponował Gibson! |
|
MagicYuri |
Wysłany: Nie 16:04, 07 Sty 2007 Temat postu: |
|
- A witam! Norek kanalarz jestem! Mam przerwę obiadową ale myślałem że zmiennicy pojawią się dopiero za ok. 30 min. a panowie już w kanałach są...
- Władca pierścienic! - Niemal zlękniony wydał z siebie Gandzialf.
- Eee... że co? Jakich pierścienic?... Aaaa no taa! Chodzi o moje studnie! Heh no cóż... może nie władca ale lubię to co robię i robię to co lubię hehehe - powiedział, pełen pychy Norek, widocznie nie zrozumiał o co chodziło Gandzialfowi.
- To jest ten cały Władca Pierścienic? - wydał z siebie okrzyk zdziwienia Dark Gibson, znów na swoim miejscu, w głowie Gibsona.
- A co nie podoba ci się? Wg. mnie jest całkiem przystojny... - odparł Gibson.
- ... chciałem powiedzieć że wygląda bardziej kretyńsko niż ty... ale ta wypowiedź zmieniła moje zdanie...
- Eeeej! Pamiętaj że ty też tak wyglądasz kurde!
- Heh... co racja to racja... - z pewnym zażenowaniem i zdenerwowaniem powiedział alter ego.
Nasi bohaterowie (tj. Gandzialf i Gibsonowie)po wielkich trudach, bo stary mędrzec przedobrzył z resztkami jedzenia po drodze i nie mógł się przecisnąć, wydostali się ze studzienki i znaleźli się najwidoczniej pod dworcem centralnym w Warszawie. Norek właśnie zajmował się konserwacją podłamanego wieka studni ale, jak wspomniał, nadeszła przerwa na obiad. A Warszawa nie byłą już tym co kiedyś, postapokaliptyczny klimat i sroga zima zrobili co swoje, teraz tam wiosna spaliną (i uranem) oddycha...
Tymczasem, w pałacu prezydenckim:
- (wdech, wydech) Mój panie, mamy pewne informacje że dotarli tutaj (wdech, wydech), do Warszawy. - odezwała się ciężkim, wysokim głosem tajemnicza postać z aparatem tlenowym na twarzy.
- Co? Czyli że on i ten starzec...? - niskim (jak on sam zresztą) głosem odpowiedział Imperator Kaczyński.
- (wdech, wydech) Tak... panie. (wdech, wydech) Górnik Edek oraz Tomcio drech z przedszkola (wdech, wydech)... zawiedli na Ukrainie... panie (wdech, wydech).
- A więc nie mamy wyboru... ich porażką zajmiemy się później...
- (wdech, wydech)Wysłać jednego z lordów lub zabójców po nich panie? (wdech, wydech)A może ma się zająć nimi osobiście? (wdech, wydech)
- Hmm... czy odnaleźli Władcę Pierścienic?
- (wdech, wydech)Wg. naszych informatorów... jeszcze nie panie. (wdech, wydech)
- W takim razie wstrzymaj wszelkie rozkazy wobec nich. Każ ich obserwować. Chcę wiedzieć co robią co każde 5 minut.
- (wdech, wydech)Ale panie... (wdech, wydech)Czy to aby rozsądne? (wdech, wydech)
- Kwestjonujesz moje rozkazy lordzie Mater?! - wzburzył się Imperator.
- (wdech, wydech)Nie panie... ale czy nie lepiej ich pojmać? (wdech, wydech)
- Mam co do nich inne plany, mogą sienam jeszcze niechcący przysłużyć hehehehehehehehehehehehehehehehehe - niczym klaun cyrkowy zarechotał Imperator.
A spowrotem u naszych hirołów... |
|
Główny Szefik Zła |
Wysłany: Nie 15:12, 07 Sty 2007 Temat postu: |
|
Tak też nasi bohaterowie przemierzali kanały w poszukiwaniu Norka. Mijały dnie, tygodnie, miesiące, lata... Świat przetrwał już 2000 wybuchów bomb atomowych, a cywilizacja ludzka została już 30 razy wyniszczona i właśnie odradzała się raz 31.
-Mam już tego dość. Koniec z tym dziadostwem! - rzekł Gibson.
-Ale trzeba szukać Władcy Pierścienic! - powiedział Gandzialf.
-Co z tego? Jestem zmęczony i mam dość tych śmierdzących kanałów. Czas wreszcie wyjść na powierzchnię. Już za długo tu błądzimy...
-W wyjątku drodze, się z tobą zgodzę. - zarymował Dark Gibson.
-No dobra, dobra... W sumie to macie nawet rację... - powiedział z pewną niechęcią Gandzialf.
-Trzeba poszukać studzienki! - wydedukował Gibson.
-Matole, masz ją nad głową. - rzekł ze zrezygnowaniem Dark Gibson.
-Co racja, to racja...
Nasze trio otworzyło studzienkę i to, co ujrzeli preszło ich najśmielsze oczekiwania... |
|
MagicYuri |
Wysłany: Pią 21:32, 05 Sty 2007 Temat postu: |
|
- ...Wieki temu, gdy nie było kanałów a wszystkie ścieki trafiły do rynsztoków...
- Zaraz, chcesz powiedzieć że wszstkie g...
- Cisza! Nigdy nie przerywaj kanalarzowi gdy ten opowiada historię! Ekhm... no więc: wieki temu istniały pewne magiczne artefakty... wielcy mistrzowie Niedaj stworzyli je by chronić się przed złymi lordami Shit... Otóż w czasach gdy wielcy bohaterowie dawno poumierali a godziwi ludzi byli z swoją godziwość karani, do władzy doszła potężna frakcja mrocznych czarodziejów... tak zwanych Shit-ów...
- Ale... Gandzialfie... ja nie wiem czy wiesz że Shit po angielsku to g...
- Cisza! Ile razy mam powtarzać grzaczenie!? Jak nie rozumiesz to będzie tak: MORDA W KUBEL!!!
Nawet Dark Gibson nie odezwałby się po takim krzyku... i nie odezwał.
- EKHM!... no więc: Shitowie zapoczątkowali na świecie epokę zła i niedostatku. Wszelkie dobra jakie były produkowane w państwie trafiały prosto do skarbca Shitów... W tych mrocznych czasach dzileni rycerze Niedaj musieli iść w ukrycie... i dlatego stworzyli wspomniane artefakty. dawały one moc drążenia tuneli w ziemi w kształcie pierśnieni, dlatego też nazwano je pierścienicami. Dzięki nim, Niedaj mogli zejść do podziemia gdzie przez lata udało im się stworzyć ruch oporu który przyczynił się do ostatecznego upadku Imperium staropolskiego Shitów... Przez lata utrzymywali względny pokój... aż do niedawana.
- A co się stało?! - krzyknął zaciekawiony Dark Gibson.
- CISZAAAA!!! Już mówię: najdzielniejsi rycerze Niedaj: Romek Giertych i Andrew Lepper przeszli na stronę Shitów i zniszczyli wszystkich Niedaj na powierzchni ku chwale Imperatora Kaczyńskiego... twórcy Imperium TRWAjącego... Moim zadańiem jest odnaleźienie straznika pierścienic, Władcy, który dzięki nim odnajdzie pradawne skupiska Niedaj, z ich pomocą możemy poknoać Shitów!
- "My"? Jacy "my"? Nie ma żadnych "nas", nigdy nie było i nie będzie. To co się dzieje w jakiejś zapyziałej dziurze to nie moja sprawa!
- Nie! Musimy przecierz im pomóc! - odezwał się głos Gibsona.
- Morda!
- Że co?! - Zagrzmiał Gandzialf.
- To nie było do ciebie dziadzie!
- COOO
Dark Gibson zauwawszy pioruny nad głową Gandzialfa natychmiast przeprosił.
- Przepraszam.
- Ok. - przyjął je Gandzialf
- To co teraz?
- Musimy odnależć kanalarza - władcę pierścienic w Polsce... Norka.
- No to w drogę... |
|
Główny Szefik Zła |
Wysłany: Pią 20:44, 05 Sty 2007 Temat postu: |
|
Była bardzo głęboka dziura, którą wykopał Zenek-kanalarz, żeby móc dostać się do szkoły niepostrzeżenie, jeśli się kiedyś spóźni. Tak też Gibson leciał, leciał, leciał i leciał, i leciał, i doleciał do... Kolejnej dziury! Ale tym razem Dark Gibson przejął kontrolę.
-Damn!
Złapał się krawędzi i...
-Trza się wspionć!
...wspioł siem.
-Uff... To drechów mamy z głowy.
-To tylko początek waszej przygody...
-Co? Huarju?
-Ajem... Hmmm... Dżast kol mi Dipfrołt.
-Co?
-Nieważne... Jestem... Hmmm... KANALARZEM. Wielkim, potężnym, wszechwiedzącym, starym kanalarzem. Gandzialf Ściekowy. Miło mi poznać...
-Dobra, dobra... Czego od nas chcesz, Gandzialfie?
-Otóż... Szukam Władcy Pierścienic... Hmmm... Może usiądziecie - zaproponował kanalarz, wskazując na starą rurę kanalizacyjną.
-Nie, dziękuję.
-Ach, rozumiem. Nie przywykliście do TAKIEGO komfortu.
-Yyyy...?
-Nieważne. No więc... |
|
|